15 lutego 2013

Rozmowa kwalifikacyjna.



Spotkałam się ostatnio z koleżanką, która jest menedżerem w pewnej restauracji w Warszawie. Siedziałyśmy przy kawie, rozmawiając de facto o wszystkim i niczym. W pewnym momencie koleżanka poruszyła temat pracy, rozmawiałyśmy o tym, jak ciężko jest teraz na rynku pracy, pracodawcy mają wysokie wymagania i ciężko jest osobom z naszym doświadczeniem i w tak młodym wieku znaleźć zatrudnienie/dobre stanowisko.


Okazało się, że w firmie koleżanki prowadzona jest teraz rekrutacja na stanowisko kelnera i przeprowadza ona rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami. Któregoś dnia miała umówione spotkanie z dziewczyną/kobietą, która przyszła na rozmowę kwalifikacyjną w towarzystwie matki.

Bardzo zastanawia mnie jak potencjalny pracodawca może potraktować taką osobę poważnie. I co ta dziewczyna myślała robiąc coś takiego. Rozmowa kwalifikacyjna jest przecież sprawdzeniem umiejętności i charakteru kandydata, jego podejścia do pracy. Czy ta dziewczyna więc będzie się każdego dnia pracy wstawiała w niej z matką? Czy jest tak zestresowana i niepewna siebie, że potrzebowała wsparcia? Nie twierdzę, że takie spotkania nie są stresujące, wręcz przeciwnie. Bywają i to nawet bardzo. Pracodawca niejednokrotnie testuje jak radzimy sobie w kryzysowych sytuacjach, których w restauracjach nie brakuje. Świadczy to po części jakimi możemy być pracownikami i jakich zachowań można się po nas spodziewać. Musimy pokazać się z jak najlepszej strony. Ta dziewczyna pokazała chyba tylko to, że ma dobre relacje z matką. To w pewnym sensie plus, ale czy na miejscu pracodawcy chcielibyśmy taką osobę zatrudnić? Nie sądzę.

32 komentarze:

  1. Nieźle mnie zdziwiłaś tą historią - ta dziewczyna oprócz dobrych relacji z matką pokazała jeszcze dziecinność...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłam bardzo zdziwiona jak o tym usłyszałam, w życiu by mi nie przyszło do głowy, że można coś takiego zrobić ;)

      Usuń
  2. jako specjalista ds doradztwa personalnego, moge sie zgodzić, aczkolwiek, moze sie stresowała i potrzebowała wsparcia, wszystko powinno wyniknąc podczas rozmowy, wiadomo, że pozory myla.

    a co do pizzy, taki miałam przepis, tak zrobiłam i nie wyszło;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się stresuję podczas rozmów kwalifikacyjnych, ale nie przyszłoby mi do głowy, by zabrać kogokolwiek na spotkanie rekrutacyjne ;)

      Usuń
    2. Nie zmienia to faktu, że jak dotąd nigdy o czymś takim nie słyszałam.

      Usuń
  3. z takim kwiatkiem się jeszcze nie spotkałam. chociaż w zasadzie po spotkaniu w urzędzie chłopca, który z mamą składał papiery o wyrobienie dowodu, to już chyba mnie to nie powinna zdziwić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedaczek sam sobie nie poradził? :) Ale to jeszcze bym przełknęła, bo sama byłam z mamą jak odbierałam dokument prawa jazdy ;) Co prawda robiła głównie za kierowcę, no ale...

      Usuń
    2. chyba nie... skoro pytał matkę o jej nazwisko panieńskie :P

      Usuń
    3. no troszeczkę :D ale obserwowanie go bardzo mi umiliło czas w tej kolejce wtedy :P

      Usuń
    4. Nie wątpię :) Przynajmniej trochę rozrywki :D

      Usuń
  4. Niesamowite, że istnieją ludzie uzależnieni od Mamusi :) To wina wychowania. Trochę za późno zaczęli być samodzielni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istnieją. Aczkolwiek nie spodziewałam się, że aż do tego stopnia.

      Usuń
  5. a są też tacy, którzy potrafią spóźnić się na rozmowę 40 minut! :|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są też tacy, którzy w ogóle nie przychodzą ;)

      Usuń
  6. Ech, różne rzeczy się na tym świecie dzieją :) I sporej części ludzi nigdy nie zrozumiem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z mamą na rozmowę kwalifikacyjną? Ciekawie :P

    Mówisz, że Lackberg jest dobra? Pewnie też się skuszę, bo dawno nie czytałam, żadnego kryminału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawie :)
      Tak, jest bardzo dobra. Ewentualnie Asa Larsson, ale wolę Lackberg :)

      Usuń
  8. Dość nietypowe, trzeba przyznać. Zastanawiam się co skłoniło do takiego kroku tę kandydatkę. Ja choć z natury jestem nieśmiała, a pierwsza rozmowa kwalifikacyjna była dla mnie nie lada wyzwaniem i ogromnym stresem nawet przez chwilę nie rozważałam tego by prosić Mamę o towarzystwo w takiej sytuacji.
    Cóż... Ludzie potrafią zaskoczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się stresuję na każdym takim spotkaniu w pewnym sensie. Jasne, nigdy nie aż tak jak na tym pierwszym, ale mimo wszystko. I też nie przemknęło mi przez myśl, żeby zabrać ze sobą kogokolwiek do towarzystwa.

      Usuń
    2. Ale chyba z każdym, kolejnym spotkaniem jest trochę łatwiej bo wiadomo czego można się spodziewać.

      Usuń
    3. Tak. Po kilkunastu już nawet wiesz jakie odpowiedzi chcieliby usłyszeć ;)

      Usuń
  9. A może ta matka jakaś nadopiekuńcza? trudno oceniać, nie wynika z tego co opisałaś, by zapytano ją czemu przyszła z mum. Różni są ludzie. Może oni sobie po prostu nie zdają sprawy, że raczej nie powinno się brać grupy wsparcia na rozmowy kwalifikacyjne... Czort wie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No moja nawet jakby była nadopiekuńcza to bym jej nie pozwoliła, bez przesady ;) I w dzisiejszych czasach chyba ludzie powinni sobie zdawać sprawę, to zjawisko nie jest niczym niecodziennym ;)

      Usuń
  10. Ja np. boję się sama chodzić do lekarzy specjalistów, zawsze boję się, że usłyszę, że umieram... ale na rozmowę kwalifikacyjną nawet jakby mieli mnie tak zastrzelić pytaniami nigdy bym nie poszła z kimś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do lekarza zwykle też chodzę sama, chyba, że koszmarnie się czuję i średnio ogarniam co się wokół mnie dzieje - wtedy przydaje się czyjaś pomoc :) Jestem optymistką, raczej nie przewiduję, żeby mieli mi zapowiedzieć, że umrę w najbliższym czasie.

      Usuń
    2. Ja niestety mam tak poważne problemy, że boję się pójść sama... nie mówię tutaj oczywiście o lekarzu rodzinnym, tylko o specjalistach...

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że nigdy nie usłyszysz tego, czego tak bardzo się boisz :)

      Usuń