Spotkałam się ostatnio z koleżanką, która jest menedżerem w
pewnej restauracji w Warszawie. Siedziałyśmy przy kawie, rozmawiając de facto o
wszystkim i niczym. W pewnym momencie koleżanka poruszyła temat pracy,
rozmawiałyśmy o tym, jak ciężko jest teraz na rynku pracy, pracodawcy mają
wysokie wymagania i ciężko jest osobom z naszym doświadczeniem i w tak młodym
wieku znaleźć zatrudnienie/dobre stanowisko.
Okazało się, że w firmie koleżanki prowadzona jest teraz rekrutacja na stanowisko kelnera i przeprowadza ona rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami. Któregoś dnia miała umówione spotkanie z dziewczyną/kobietą, która przyszła na rozmowę kwalifikacyjną w towarzystwie matki.
Bardzo zastanawia mnie jak potencjalny pracodawca może potraktować taką osobę poważnie. I co ta dziewczyna myślała robiąc coś takiego. Rozmowa kwalifikacyjna jest przecież sprawdzeniem umiejętności i charakteru kandydata, jego podejścia do pracy. Czy ta dziewczyna więc będzie się każdego dnia pracy wstawiała w niej z matką? Czy jest tak zestresowana i niepewna siebie, że potrzebowała wsparcia? Nie twierdzę, że takie spotkania nie są stresujące, wręcz przeciwnie. Bywają i to nawet bardzo. Pracodawca niejednokrotnie testuje jak radzimy sobie w kryzysowych sytuacjach, których w restauracjach nie brakuje. Świadczy to po części jakimi możemy być pracownikami i jakich zachowań można się po nas spodziewać. Musimy pokazać się z jak najlepszej strony. Ta dziewczyna pokazała chyba tylko to, że ma dobre relacje z matką. To w pewnym sensie plus, ale czy na miejscu pracodawcy chcielibyśmy taką osobę zatrudnić? Nie sądzę.
Nieźle mnie zdziwiłaś tą historią - ta dziewczyna oprócz dobrych relacji z matką pokazała jeszcze dziecinność...
OdpowiedzUsuńTeż byłam bardzo zdziwiona jak o tym usłyszałam, w życiu by mi nie przyszło do głowy, że można coś takiego zrobić ;)
Usuńjako specjalista ds doradztwa personalnego, moge sie zgodzić, aczkolwiek, moze sie stresowała i potrzebowała wsparcia, wszystko powinno wyniknąc podczas rozmowy, wiadomo, że pozory myla.
OdpowiedzUsuńa co do pizzy, taki miałam przepis, tak zrobiłam i nie wyszło;/
Też się stresuję podczas rozmów kwalifikacyjnych, ale nie przyszłoby mi do głowy, by zabrać kogokolwiek na spotkanie rekrutacyjne ;)
Usuńróznie to bywwa;]
UsuńNie zmienia to faktu, że jak dotąd nigdy o czymś takim nie słyszałam.
Usuńz takim kwiatkiem się jeszcze nie spotkałam. chociaż w zasadzie po spotkaniu w urzędzie chłopca, który z mamą składał papiery o wyrobienie dowodu, to już chyba mnie to nie powinna zdziwić.
OdpowiedzUsuńBiedaczek sam sobie nie poradził? :) Ale to jeszcze bym przełknęła, bo sama byłam z mamą jak odbierałam dokument prawa jazdy ;) Co prawda robiła głównie za kierowcę, no ale...
Usuńchyba nie... skoro pytał matkę o jej nazwisko panieńskie :P
UsuńTo słabo ;D
Usuńno troszeczkę :D ale obserwowanie go bardzo mi umiliło czas w tej kolejce wtedy :P
UsuńNie wątpię :) Przynajmniej trochę rozrywki :D
UsuńNiesamowite, że istnieją ludzie uzależnieni od Mamusi :) To wina wychowania. Trochę za późno zaczęli być samodzielni...
OdpowiedzUsuńIstnieją. Aczkolwiek nie spodziewałam się, że aż do tego stopnia.
Usuńa są też tacy, którzy potrafią spóźnić się na rozmowę 40 minut! :|
OdpowiedzUsuńSą też tacy, którzy w ogóle nie przychodzą ;)
UsuńEch, różne rzeczy się na tym świecie dzieją :) I sporej części ludzi nigdy nie zrozumiem :)
OdpowiedzUsuńJa pewnie też nie, co poradzić ;)
UsuńZ mamą na rozmowę kwalifikacyjną? Ciekawie :P
OdpowiedzUsuńMówisz, że Lackberg jest dobra? Pewnie też się skuszę, bo dawno nie czytałam, żadnego kryminału.
Bardzo ciekawie :)
UsuńTak, jest bardzo dobra. Ewentualnie Asa Larsson, ale wolę Lackberg :)
Dość nietypowe, trzeba przyznać. Zastanawiam się co skłoniło do takiego kroku tę kandydatkę. Ja choć z natury jestem nieśmiała, a pierwsza rozmowa kwalifikacyjna była dla mnie nie lada wyzwaniem i ogromnym stresem nawet przez chwilę nie rozważałam tego by prosić Mamę o towarzystwo w takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńCóż... Ludzie potrafią zaskoczyć.
Ja się stresuję na każdym takim spotkaniu w pewnym sensie. Jasne, nigdy nie aż tak jak na tym pierwszym, ale mimo wszystko. I też nie przemknęło mi przez myśl, żeby zabrać ze sobą kogokolwiek do towarzystwa.
UsuńAle chyba z każdym, kolejnym spotkaniem jest trochę łatwiej bo wiadomo czego można się spodziewać.
UsuńTak. Po kilkunastu już nawet wiesz jakie odpowiedzi chcieliby usłyszeć ;)
UsuńA może ta matka jakaś nadopiekuńcza? trudno oceniać, nie wynika z tego co opisałaś, by zapytano ją czemu przyszła z mum. Różni są ludzie. Może oni sobie po prostu nie zdają sprawy, że raczej nie powinno się brać grupy wsparcia na rozmowy kwalifikacyjne... Czort wie.
OdpowiedzUsuńNo moja nawet jakby była nadopiekuńcza to bym jej nie pozwoliła, bez przesady ;) I w dzisiejszych czasach chyba ludzie powinni sobie zdawać sprawę, to zjawisko nie jest niczym niecodziennym ;)
UsuńJa np. boję się sama chodzić do lekarzy specjalistów, zawsze boję się, że usłyszę, że umieram... ale na rozmowę kwalifikacyjną nawet jakby mieli mnie tak zastrzelić pytaniami nigdy bym nie poszła z kimś...
OdpowiedzUsuńDo lekarza zwykle też chodzę sama, chyba, że koszmarnie się czuję i średnio ogarniam co się wokół mnie dzieje - wtedy przydaje się czyjaś pomoc :) Jestem optymistką, raczej nie przewiduję, żeby mieli mi zapowiedzieć, że umrę w najbliższym czasie.
UsuńJa niestety mam tak poważne problemy, że boję się pójść sama... nie mówię tutaj oczywiście o lekarzu rodzinnym, tylko o specjalistach...
UsuńMam nadzieję, że nigdy nie usłyszysz tego, czego tak bardzo się boisz :)
UsuńŚmiechu warte.
OdpowiedzUsuńOwszem.
Usuń