21 stycznia 2012

A year ago I would've never guessed my life would the way it is now.

Szokujące jak bardzo zmieniają się nasze priorytety i sposób patrzenia na wiele spraw. Jak niewiele czasu potrzebujemy na dokonanie tych zmian. I niejednokrotnie nie zdajemy sobie nawet sprawy, że owe się dokonały.
Sylwester się nie udał, zawsze wyobrażałam sobie inaczej świętowanie Nowego Roku. Nadszedł czas refleksji, wróciły sprawy, które dawno powinny zostać pogrzebane, które z uporem maniaka wypychałam ze świadomości. Pokazały się ze zdwojoną siłą, kiedy moja bariera opadła, kiedy zrobiła się dziura w murze. I spróbowałam czegoś, co od dłuższego czasu mnie męczyło, nie wyszło, ale dzięki temu chociaż mam jasność sytuacji.
Sesja powoli mnie wykańcza, zabiera mi resztki sił i pozytywnego nastawienia. Nie wiem czy nie przeceniłam swoich możliwości, nigdy nie byłam dobra w przedmiotach ścisłych, a na kierunku, na który się zdecydowałam mam z nimi całkiem sporo do czynienia. Zostały jeszcze 3 kolokwia i 3 egzaminy, mam nadzieję, że uda mi się to pozaliczać. Brakuje mi chwili spokoju, rozrywki. Poszłabym na zakupy, do kina, spotkała się ze znajomymi na jakiejś kawie - niestety brakuje mi na to czasu.
Pociesza mnie trochę widok śniegu za oknem, gdy tak uroczo sypie, czekałam na ten moment od dłuższego czasu. Ale tracę jakoś sens, motywację i chęć do działania. Co w gruncie rzeczy jest przerażające.