24 grudnia 2012

Because I said so!



Ostatnio miałam kiepski humor, stwierdziłam więc, że poprawię go sobie oglądając jakąś bzdurną komedię romantyczną. Przemilczę już fakt, że przy kiepskim nastroju to w moim przypadku kompletna głupota, bo przynosi efekt zupełnie przeciwny do zamierzonego, niemniej jednak zdecydowałam się na obejrzenie tego filmu.

17 grudnia 2012

Świąteczne pierniczki.




Jak co roku na chwilę przed świętami wzięłam się za przygotowywanie pierniczków. Taka moja mała tradycja, którą lubię pielęgnować. Chętnie też obdarowuję nimi moich najbliższych. Przygotowanie ich zajmuje naprawdę niewiele czasu, pachną niesamowicie w całym domu i przy robieniu nich można się świetnie bawić. Podaję wam jeden z najprostszych przepisów jakie znam, macie jeszcze kilka dni do świąt, więc śmiało możecie je przygotować :)

10 grudnia 2012

Christmas time.


W amerykańskich filmach zawsze podobało mi się to, jak prezentowały się wnętrza domów podczas świąt. Zawsze marzyłam, żeby mój dom wyglądał w podobny sposób. Mam wrażenie, że u nas święta są nieco ponure, że odchodzimy już od tej radości z okazji zbliżających się dni 24-26 grudnia.

4 grudnia 2012

We need a little Christmas.


Ostatnio doszłam do wniosku, że brakuje mi magii świąt Bożego Narodzenia. Przygotowania nie wyglądają już tak jak dawniej, a i sama wieczerza nie jest już tak klimatyczna. Nie wysyłamy kartek z życzeniami tylko krótkie smsy, jemy szybką kolację i często wracamy do swoich spraw. A to nie powinno wyglądać w ten sposób. Stwierdziłam więc, że sama zadbam o klimat. Włączyłam składankę ze świątecznymi piosenkami, wyciągnęłam wstążki, kartki, kleje i inne niezbędne rzeczy do stworzenia kartek i wzięłam się do pracy.

23 listopada 2012

The most wonderful day of the year.




Wspólna Wigilia?

Moja rodzina jest raczej konserwatywna i zamknięta. Mam na myśli tę najbliższą, z którą spędzam najwięcej czasu. Domowników. Członkowie są tradycjonalistami i nie chętnie wprowadzają jakiekolwiek zmiany. Przez ostatnie dwa lata chcąc nie chcąc musieli się przyzwyczaić, ponieważ w moim życiu pojawiła się bardzo ważna osoba, a co za tym idzie – wiele rzeczy uległo zmianom.

7 listopada 2012

Dreamcatcher.



Nie lubię ograniczonych ludzi. Naprawdę nie lubię. Takich, do których nie docierają żadne argumenty, którzy myślą, że pozjadali wszystkie rozumy i ich opinia jest jedyna, najlepsza i niepowtarzalna. I nie mylcie tego z pewnością siebie, bo to nie ma nic wspólnego z rzeczą, o której mówię. Wręcz przeciwnie, określiłabym to może jako próbę wyleczenia się z kompleksów? Tak, prędzej coś w tym stylu.

23 października 2012

Kindle.


Jeszcze nie tak dawno temu wychodziłam z założenia, że za nic na świecie nie przerzucę się na czytnik ebooków. Książka w formie papierowej to jest książka, a nie jakieś dziwne urządzenie. Gdzie zapach świeżego druku, gdzie przerzucanie kartek? Nie wyobrażałam sobie z tego zrezygnować. Cóż, w obecnej chwili muszę powiedzieć, że już prawie zrezygnowałam. Jasne, nadal kupuję książki w formie papierowej, bo moje uzależnienie nie zna granic, ale biorąc pod uwagę liczbę czytanych przeze mnie pozycji - jest to już niewielki procent.

17 października 2012

Dwoje do poprawki.


Nie ukrywam, że bałam się idąc do kina na ten film - te starsze produkcje, z naszymi ulubionymi aktorami wielokrotnie okazują się lepsze, niż bieżące. A nie chciałam, żeby zniszczył się mój obraz cudownej Meryl Streep i Tommy'ego Lee Jones'a, więc miałam sporo obaw. Jednak byłam bardzo pozytywnie zaskoczona i muszę przyznać, że dawno nie wyszłam aż tak zadowolona z kina.

9 października 2012

Never look back.


Marzy mi się domek. Niewielki, dwupiętrowy, żeby była też sypialnia dla gości. I dwie łazienki. Albo parterowy z przytulnym poddaszem. Obowiązkowo z ogrodem, nie musi być duży. Miłoby było mieć trochę placu i kilka krzaczków, gdzie w letni, słoneczni dzień można poleżeć czy pochodzić na boso po zielonej trawie. Chciałabym już być z Nim, na stałe, na co dzień, siedzieć na werandzie i pić herbatę rano. Czytać gazetę, czy rozmawiać o czymkolwiek.

2 października 2012

Let's just live the moment.

Więc Chorwacja. Początkowo planowaliśmy udać się na Pag, jednak kiedy odkryliśmy, że po sezonie nic, kompletnie nic się tam nie dzieje (wyglądało to na opuszczone miasto, dosłownie) zrezygnowaliśmy i udaliśmy się do Zadaru. Było całkiem słonecznie i przyjemnie. Minimum sześcio kilometrowe codzienne spacery, próbowanie nowych potraw i rozpoczęcie dnia po przyjeździe od regionalnej rakiji (a mówią, że to Polacy dużo piją!). Podróż była wyczerpująca, jechaliśmy samochodem z Warszawy, przez Czechy, Austrię i Słowenię. Co ciekawe 1/3 całego czasu zajął przejazd przez Polskę. Byłam zachwycona kulturą kierowców w innych krajach, zawsze mnie to fascynowało, że wszyscy jeżdżą tam spokojnie, ustępują pierszeństwa, znają przepisy i wiedzą jak się zachować.



14 września 2012

Make your dreams come true.

Czy to możliwe, by w wieku 21 lat czuć się, jakby miało się 70? Tak, momentami odnoszę wrażenie, że zdziadziałam, czuję się przytłoczona wszystkimi problemami, brakuje mi siły do działania (ochoty poniekąd też). Moje życie kręci się ostatnio wokół pracy i studiów. I właściwie na tym jest koniec. A przepraszam gdzie te wymarzone podróże, gdzie setki przeczytanych książek i obejrzanych filmów? Gdzie wyjścia ze znajomymi, wypady do kina, teatru czy choćby na kawę? Nie wiem gdzie zatraciłam też chęć do pisania, wchodząc dziś na bloga doznałam wielkiego szoku, gdy uświadomiłam sobie, że po raz ostatni opublikowałam jakikolwiek post w lutym.

Cóż, w najbliższej przyszłości planuję to zmienić, planuję zmienić wszystko. Rzucam pracę, bo nie będę się męczyć w czymś co nie daje mi satysfakcji, nie będę się starać na siłę, ponad normę, bo się wykończę. A wszystkich i tak nie zadowolę, bo zawsze ktoś będzie w stanie doszukać się czegoś, do czego możnaby się przyczepić. Więc... Od 19 września robię się bezrobotna i cudownie się złożyło, bo 22 września właśnie planuję wyjechać do Chorwacji. Należy mi się, do cholery, nigdzie nie byłam od dwóch lat. Tylko praca, studia, praca, studia i tak w kółko. Ile można? Nie mam jeszcze na utrzymaniu domu ani dzieci, ba, nawet kota, więc czemu miałabym sobie żałować? Właśnie nie wiem i nie rozumiem dlaczego zwlekałam z tym aż tak długo. W końcu jednak doszłam do odpowiednich wniosków, zaczęłam w tym kierunku działać i w końcu słońce pojawiło się na moim niebie. Mam nadzieję, że na tym, pod którym będę od przyszłej soboty też będzie go pod dostatkiem.


28 lutego 2012

Hello, goodbye.

Szukam pracy. Od miesiąca. Oficjalnie jestem jeszcze zatrudniona w firmie, w której pracowałam ponad pół roku, jednak pojawił się problem z projektami. I jestem coraz bardziej zagubiona. Nie rozumiem logiki w tym kraju, ani motywów, które kierują tymi firmami.
Po co jest możliwość studiowania zaocznie, skoro nie ma możliwości zdobycia pracy? Można by całość określić w dwóch zdaniach, jednak dzisiaj została przekroczona cienka granica mojej cierpliwości.
Wszędzie oczekiwane jest doświadczenie. Wszędzie, nawet na asystentkę w firmie widmo. Jestem w stanie zrozumieć międzynarodowe korporacje, naprawdę, wtedy jasne i języki i fajnie byłoby, żeby za takie rzeczy odpowiadała osoba, która się na tym zna. Ale małe firmy, których prawie nikt nie odwiedza a spotkania odbywają się na mieście? No błagam, po co minimum trzy języki i 2 (lub więcej) lat doświadczenia? Nie wiem jak dla innych, ale zrobienie kawy, odebranie telefonu, odpisanie na maile, przekazanie poczty czy przygotowanie prezentacji to nie jest dla mnie problem.
Pojawia się pytanie. Jak do cholery mam zdobyć doświadczenie, skoro nikt mnie nie zatrudni, bo go nie mam? Koło się zamyka, a ja nie mam zielonego pojęcia co ze sobą zrobić. W każdym razie wiem, że odpowiadał mi tryb życia, gdzie pracowałam w tygodniu, a studiowałam w weekendy i nie koniecznie skłaniałabym się ku przeniesieniu na studia dzienne. Poza tym przyzwyczaiłam się do posiadania pieniędzy i dziwnie mi teraz, kiedy comiesięczny przypływ gotówki się skończył.



2 lutego 2012

Be my Valentine?


Zbliżają się Walentynki i nasza pierwsza rocznica. Wielkimi krokami. A ja wciąż nie mam pojęcia co mogłabym kupić czy zrobić. Co prawda mam gdzieś w głowie pewien pomysł, ale jakoś nie mam przekonania co do jego realizacji. Posunęłam się nawet do szukania inspiracji w google (nigdy wcześniej tego nie robiłam i w sumie wstyd się do tego przyznać, szczególnie biorąc pod uwagę co tam znalazłam), ale rady trzynastolatek kup mu misia, poduszkę w kształcie serduszka lub czekoladki nie bardzo do mnie jednak przemawiają. Tak jakby... Jesteśmy za starzy na takie prezenty?

21 stycznia 2012

A year ago I would've never guessed my life would the way it is now.

Szokujące jak bardzo zmieniają się nasze priorytety i sposób patrzenia na wiele spraw. Jak niewiele czasu potrzebujemy na dokonanie tych zmian. I niejednokrotnie nie zdajemy sobie nawet sprawy, że owe się dokonały.
Sylwester się nie udał, zawsze wyobrażałam sobie inaczej świętowanie Nowego Roku. Nadszedł czas refleksji, wróciły sprawy, które dawno powinny zostać pogrzebane, które z uporem maniaka wypychałam ze świadomości. Pokazały się ze zdwojoną siłą, kiedy moja bariera opadła, kiedy zrobiła się dziura w murze. I spróbowałam czegoś, co od dłuższego czasu mnie męczyło, nie wyszło, ale dzięki temu chociaż mam jasność sytuacji.
Sesja powoli mnie wykańcza, zabiera mi resztki sił i pozytywnego nastawienia. Nie wiem czy nie przeceniłam swoich możliwości, nigdy nie byłam dobra w przedmiotach ścisłych, a na kierunku, na który się zdecydowałam mam z nimi całkiem sporo do czynienia. Zostały jeszcze 3 kolokwia i 3 egzaminy, mam nadzieję, że uda mi się to pozaliczać. Brakuje mi chwili spokoju, rozrywki. Poszłabym na zakupy, do kina, spotkała się ze znajomymi na jakiejś kawie - niestety brakuje mi na to czasu.
Pociesza mnie trochę widok śniegu za oknem, gdy tak uroczo sypie, czekałam na ten moment od dłuższego czasu. Ale tracę jakoś sens, motywację i chęć do działania. Co w gruncie rzeczy jest przerażające.