25 listopada 2011

I czując cię obok opowiem o wszystkim jak często się boję i czuję się nikim.

Zastanawiasz się jak to jest, że zależy ci na kimś, a ranisz tę osobę. I tej osobie na tobie zależy, ale też cię rani, mimowolnie, nie zastanawiając się nad tym nawet przez sekundę. Nieświadomie. Jesteś skłonny do wielu poświęceń, ale tej osobie brakuje odwagi, by podzielić się z tobą swoimi problemami, kłopotami i za wszelką cenę chce uporać się z nimi sam. Mimo, że ma świadomość, że może na tobie polegać, że zrobisz co będziesz mógł. I na pewno przy nim będziesz, nie zostawisz, nawet jeśli nie dasz rady pomóc, to będziesz udzielać duchowego wsparcia. I kiedy wiesz, że zależy ci tak bardzo, że jesteś w stanie poświęcić swoje szczęście, by sprawić przyjemność tej osobie, a ona tego nie docenia albo wcale tego od ciebie nie chce – łamie ci się serce. Nie ufa ci. I czujesz jakby twoje życie rozpadało się na drobne kawałeczki. Cały świat wypada ci w jednej chwili z rąk, czujesz jak przelatuje ci przez palce. Po chwili wściekasz się na siebie, bo przecież wiesz, że wszystko będzie dobrze, że jakoś się ułoży i nie powinieneś się martwić, jednak to zalega gdzieś w tobie, jest zakorzenione bardzo głęboko i nie potrafisz się tego pozbyć. W żaden sposób, bo jest to silniejsze od ciebie.



Momentami zastanawiasz się jak to się stało, że wylądowałeś w takim miejscu, nie wiesz co tu robisz i żyjesz z tą świadomością, że kompletnie tu nie pasujesz. Starasz się dopasować, dostosować i przez pewien czas jest naprawdę dobrze. Dopóki nie zaczyna ci brakować twojego poprzedniego życia. Najpierw odczuwasz delikatną tęsknotę, chciałbyś zrobić coś inaczej, pójść w inną stronę, by za jakiś czas dostrzec, że przeszkadza ci to coraz bardziej, że zmieniłbyś więcej rzeczy. I boli cię to, bo kochasz, nie chcesz stracić ani ranić, jednak zdajesz sobie sprawę, że ta druga strona najprawdopodobniej nie zrobiła by dla ciebie tego samego, że poświęciłeś już tak wiele. I stajesz przed wyimaginowanym obrazem końca znajomości, robisz kalkulację zysków i strat, zastanawiasz się z czym zostaniesz. Bilans wychodzi na minus.

Jednak tkwisz w tym nadal, stąpasz niepewnie, bo boisz się, że lód się pod tobą skruszy, że już się nie uratujesz. Bo nie będzie nikogo, kto wyciągnie pomocną dłoń, a sam nie będziesz miał wystarczająco dużo siły, by utrzymać się na powierzchni. Zastanawiasz się co możesz zmienić, jak się zachować. Z jednej strony pragniesz odciąć się od wszystkiego, odpocząć chwilę, by ruszyć na podbój świata, zrobić wszystkie te rzeczy, o których marzysz, które dusisz w sobie od dłuższego czasu. Z drugiej jednak nie wyobrażasz sobie życia bez tej osoby, stoisz na rozstaju dróg, nie wiedząc którą wybrać.

8 komentarzy:

  1. mogę się podpisać pod notką, najgorsza jest nie wiedza, co powinno się zrobić, a zaraz za nią zostawienie za sobą stabilnego gruntu i pożegnanie się z czymś, co zajmowało tak dużo miejsca w naszym sercu, bo dalej wierzymy, że może być tak, jak kiedyś, ale ludzie i okoliczności strasznie się zmieniają i sama doszłam do wniosku, że trzeba pozwolić pewnym rzeczom i ludziom odejść. tylko nie wiem, czemu sama nie potrafię tego jeszcze zrobić..
    Agacix

    OdpowiedzUsuń
  2. Najgorsze jest to, że ja kompletnie nie chcę tego zostawiać. Nie wiem jak poradziłabym sobie, gdybym to zmieniła. Z drugiej jednak strony mam wrażenie, jakby mnie to ograniczało, nie do końca satysfakcjonowało. I nie mam pojęcia jak się w tym wszystkim odnaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moze powinnas sie dobrze zastanoiwic co jest tka naprawde wazne w twoim zyciu i dazyc do tego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś takiego właśnie czułam ponad 2 lata temu. Teraz wiem, że nie warto było tkwić w czymś, co nie ma przyszłości. Teraz jestem szczęśliwa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Fortunata - staram się. Z tym, że nie zawsze to co jest dla nas ważne jest dla nas dobre.
    @Truskawka. Hm, ja absolutnie nie twierdzę, że to nie ma przyszłości. Wystarczyłoby trochę inicjatywy z drugiej strony, trochę chęci zmian, żeby było inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zastanawiam się czy zawsze odrzucenie pomocnej dłoni jest wyrazem braku zaufania. Myślę, że nie. Mam znajomego, któremu bardzo chciałabym pomóc i on o tym dobrze wie. Jedak jest takim typem człowieka, który nie ma w zwyczaju mówić nawet najbliższym o swoich problemach. Na początku bylo mi z tym ciężko, myślałam, że może mi nie ufa czy coś... Teraz już zaakceptowałam to.

    OdpowiedzUsuń
  7. Może za bardzo osobiście to odbieram, ale tak już chyba jest. Mam tylko jedną koleżankę co potrafi bez mrugnięcia okiem rozstać się z kims, bo coś tam coś tam.
    Sama też kilka razy zastanawialam sie czy nie powinnam się z M rozstać. Dalej nachodzą mnie takie myśli... Ale myślę, że to przed ślubem normalne. Kiedyś w końcu muszę zacząć myśleć. Lepiej przed jak po.
    Tylko, że bilans zakrzywia strasznie szala miłości... Bo gdyby tak miłość odłożyć na bok, nie wiem czy ktokolwiek mógłby stwierdzić że ktoś pasuje mu jak ulał.

    OdpowiedzUsuń
  8. O właśnie. Weszłam tu i wydawało mi się, że już komentowałam, ale nie ma komentarza to piszę od nowa a tu się okazuje, że może nie zatwierdziłaś jeszcze ;p No nic. Jak coś będą dwa ;p choć może tylko mi się wydaje że komentowałam.

    OdpowiedzUsuń