29 stycznia 2013

Szwajcaria Bałtowska.



Lubię się czasami oderwać od codzienności, od problemów, z którymi zmagam się każdego dnia. W obecnej chwili największym zmartwieniem jest w moim przypadku sesja (podejrzewam, że jak u większości). Dałam się więc namówić mojemu chłopakowi na wypad na narty. Mieliśmy wolną tylko niedzielę, więc nie chcieliśmy marnować zbyt dużo czasu na dojazd.


Wybraliśmy się więc do Szwajcarii Bałtowskiej – miejsca położonego o ok. 160 km od Warszawy. Dojazd nie zajął nam dużo czasu, dzięki czemu mieliśmy go więcej na korzystanie z miejscowych atrakcji. Dla mnie, jako bardzo początkującego narciarza wyjazd był udany i wyczerpujący. Mój niesamowicie cierpliwy nauczyciel nauczył mnie podstaw, coś również kojarzyłam sprzed kilku(nastu) lat, kiedy to ostatnio miałam narty na nogach. I uwaga, przewróciłam się tylko raz!

Następnym razem będziemy musieli przyjechać nieco wcześniej, ponieważ kolejki do wypożyczalni sprzętu są niesamowicie długie – jeśli ktoś posiada własny, to tylko korzystać.
Stok jest czynny od 9:00-21:00, są trzy wyciągi – jeden krzesełkowy i dwa orczykowe; oraz kilka tras zjazdowych. Najdłuższa trasa ma 700m. Poza rzeczami typowo związanymi z nartami są też inne rozrywki – można przejechać się bryczką, jest wesołe miasteczko (choć nie jestem pewna czy akurat zimą jest czynne), są także organizowane spływy tratwami. Planowane jest także zrealizowanie kilku nowych inwestycji, więc miejsce cały czas się rozwija.

I muszę przyznać, że mi się spodobało. Na początku miałam pewnego rodzaju obawy, bo jednak wf-u od jakiegoś czasu już nie mam, więc nie oszukujmy się - kondycja i zwinność już nie ta co kiedyś. A niekoniecznie chciałam wrócić ze złamaną ręką czy nogą. Udało mi się na szczęście tego uniknąć.
Warto czasami oderwać się choć na chwilę od rzeczywistości, zrobić coś co sprawi nam dużo radości i wrócić do obowiązków z mnóstwem pozytywnej energii. I cieszę się, że takie miejsce jest stosunkowo niedaleko mojego domu - będę miała szansę pojawić się tam ponownie (mam nadzieję, że w najbliższym czasie).










24 komentarze:

  1. ale ci tych nart zazdroszczę! mnie się w tym roku na razie nie udało pojechać i zaczynam wątpić czy w tym sezonie to będzie jeszcze możliwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko jeden dzień, ale zawsze coś, nie? ;) Spróbuj w wolnej chwili tak jak ja, może masz coś gdzieś w okolicy i uda ci się chociaż na chwilę wyskoczyć.

      Usuń
    2. jakbym się uparła, to mogę powiedzieć, że nawet Zakopane mam w miarę w okolicy :D także to bardziej kwestia czasu i pieniedzy, niestety.

      Usuń
    3. To zazdroszczę, ja do Zakopanego mam spory kawałek a chętnie bym pojechała :)

      Usuń
    4. może w jakiś dłuższy weekend? ;)

      Usuń
    5. Może, zobaczymy :) No i musiałoby trochę śniegu spaść ;)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. To jedź :D Polecam to miejsce, jeszcze gdzieś w podobnej odległości od Warszawy jest Parchatka, tylko mniejsza ;)

      Usuń
    2. Niby blisko, a nigdy o takich miejscach nie słyszałam.

      Usuń
    3. Ja wcześniej też nie wiedziałam, bo nigdzie nie wyjeżdżałam ;) Teraz trafiła mi się okazja, więc trochę poszperaliśmy w internecie i już wiemy.

      Usuń
    4. Też trzeba się będzie kiedyś zorganizować :)

      Usuń
    5. Pewnie, dzisiaj szukałam na Gruponie i tego typu stronach różnych wyjazdów, to i tam można znaleźć informacje o podobnych miejscach :)

      Usuń
  3. Ja nawet nigdy nie miałam przyjemność jeździć na nartach :) jakoś nie było okazji. pewnie przy pierwszym zjeździe bym nie wstała z podłoża :D ale frajda pewnie nieziemska :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje ci się :D To był mój pierwszy raz i wcale nie było tak źle. Upadłam tylko raz ;) I racja, frajda nieziemska.

      Usuń
  4. nigdy nie jeździłam na nartach, a podobno początki są strasznie trudne :)
    ale wyjazd super:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem? To był mój pierwszy raz i wcale nie było tak źle :D

      Usuń
  5. Jak ja tęsknię już za nartami. Byłam w drugiej połowie stycznia i już nie mogę doczekać się okazji, kiedy znów będę mogła pojechać. W tym roku zdecydowałam się na kurs instruktorski, więc tym bardziej się cieszę :).

    Jak tylko raz upadłaś to to masz to chyba wrodzone :D Jak zaczynałam, to co chwilę leżałam, dosłownie! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najprawdopodobniej będę jeszcze miała okazję pojechać gdzieś w ten weekend. Spodobało mi się :D Haha, mam nadzieję, że za drugim razem gorzej nie będzie ;)

      Usuń
  6. Nie przepadam za sportami zimowymi, ale takiego wyjazdu Ci zazdroszczę. :) Bo choć nie narty, to odpoczynek na świeżym powietrzu, przejazd bryczką jak najbardziej. :D Czasami warto oderwać się na trochę od codzienności i spojrzeć na życie z zupełnie innej perspektywy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że tak. I wrócić naładowanym energią - jestem jak najbardziej za :)

      Usuń