17 października 2012

Dwoje do poprawki.


Nie ukrywam, że bałam się idąc do kina na ten film - te starsze produkcje, z naszymi ulubionymi aktorami wielokrotnie okazują się lepsze, niż bieżące. A nie chciałam, żeby zniszczył się mój obraz cudownej Meryl Streep i Tommy'ego Lee Jones'a, więc miałam sporo obaw. Jednak byłam bardzo pozytywnie zaskoczona i muszę przyznać, że dawno nie wyszłam aż tak zadowolona z kina.


Trudno przypisać mi ten film do gatunku komedii romantycznej. Nie można mu tego odmówić, jest sporo zabawnych momentów i faktycznie śmiałam się na głos razem z całą salą, ale uważam, że jednak nie do końca takie było przesłanie tego filmu.

Mamy do czynienia z małżeństwem z długim stażem, w którym wszelka namiętność i pasja wygasły, została tylko rutyna i przyzwyczajenie. Głównej bohaterce Kay (w tej roli fantastyczna Meryl) nie do końca odpowiada to, czym stał się jej związek i dąży do tego, by zmienić coś na lepsze. Stara się więc namówić męża, by udali się razem na intensywną terapię małżeńską, która ma pomóc sprowadzić ich związek na odpowiednie tory.

Film nie jest przekolorowany, ukazuje problemy z jakimi z pewnością zmaga się wiele małżeństw (czy nawet związków) i może być inspiracją, by jakoś sobie z nimi poradzić. Pokazuje, że czasem warto przełamać swoje bariery i ograniczenia, że jeśli bardzo na czymś nam zależy to powinniśmy dołożyć wszelkich starań, by tego nie stracić.




5 komentarzy:

  1. Dawno już nie byłam w kinie na żadnym filmie. Chciałam iść na "Yumę", ale tak szłam, szłam i nie poszłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie rzadko grają coś wartościowego, ale czasami warto.

      Usuń
  2. Ojej, ja też dawno nie byłam w kinie. Szczerze mówiąc, jakoś za tym nie przepadam, wolę oglądać filmy w samotności :D Film, o którym piszesz pewnie spodobałby się mojej mamie, muszę jej o nim powiedzieć. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię chodzić sporo czasu po premierze, często jest pusta sala (lub prawie pusta) ;)

      Usuń